Poezje
św. Jan od Krzyża

Pierwszym napisanym przez św. Jana od Krzyża słowem, które dotarło do nas, jest pieśń. Powstała ona w milczeniu mrocznego więzienia klasztornego. Całe dzieło literackie i naukowe, które zrodziło się w Toledo, jest poetyckie. Należałoby jeszcze dodać i to, że to, co najlepsze w tym dziele, powstało w nie sprzyjającym klimacie, a raczej jest jego bezpośrednim następstwem. Okres twórczy trwa od roku 1578 do 1586.

Produkcję literacką, pisaną wierszem, możemy określić jako szczupłą. Pomijając możliwe wątpliwości, dotyczące niektórych glos, zestaw utworów poetyckich przedstawiałby się następująco:

a) Pięć poematów: Pieśń duchowa (Cantico espiritual), Noc ciemna (Noche oscura), Żywy płomień miłości (Llama de amor viva), Źródło (La fonte) i Pastuszek (Un pastorcico).

b) Dziesięć romanc: Dziewięć romanc O Trójcy Świętej i Wcieleniu i jedna na temat Psalmu 136: Nad rzekami Babilonu (Super flumina Babilonis).

c) Pięć glos: Wszedłem w nieznane (Entréme donde no supe), Żyją, nie żyjąc w sobie (Vivo sin vivir en mí), W miłosnym wzlocie (Tras de un amoroso lance), Bez oparcia, a jednak oparty (Sin arrimo y con arrimo) i Za całą piękność (Por toda la hermo sura).

Razem więc jest dwadzieścia utworów poetyckich o nierównej wartości, aczkolwiek wszystkie zasługują na szacunek. Przy pomocy tak szczupłej ilości kompozycji osiągnął szczyty. Pozornie wygląda na to, że właśnie zaczyna od szczytów, jako że nie znamy żadnego wcześniejszego utworu. 21 marca 1952 (Święto Wiosny) został ogłoszony patronem poetów języka hiszpańskiego.

Analiza literacka wykazuje, że św. Jan od Krzyża nie improwizuje środków technicznych wyrazu ani też ich nie otrzymuje z mistycznego natchnienia, przynajmniej wszystkich. Jest natomiast pod bardzo silnym wpływem Pisma św., a w szczególności Pieśni nad pieśniami. Przejmuje również popularną i artystyczną tradycję literacką środowiska i okresu historycznego, w jakim żyje.

Pomimo szczupłych owoców twórczości stosuje urozmaiconą gamę rymów, wersów i strof. Wiele z nich zapożycza od współczesnych mu poetów, jak np. od Garcilasa, inne przepracowuje, a jeszcze inne sam tworzy. Po mistrzowsku posługuje się rytmem, akcentem, aliteracją oraz innymi efektami poetyckimi, właściwymi zawodowemu poecie, będącemu au courant techniki poetyckiej.

Niektóre poezje św. Jana od Krzyża zaraz po tytule mają podaną uwagę: a lo divino. Chodzi w tym wypadku o zjawisko literackie bardzo ważne i bynajmniej nie rzadkie w tamtych czasach. Utwory opisujące naturalną miłość są przerabiane na treść religijną. Aby tego dokonać, wystarczy zmienić imiona poszczególnych osób, nieco przepracować niektóre wersy oraz usunąć lub dodać inne drobne szczegóły. W ten sposób dwoje kochanków staje się Bogiem i duszą lub Chrystusem i duszą. We wprowadzeniu do Żywego płomienia miłości mistyczny poeta pisze o lirykach Boscana «przerobionych a lo divino». W rzeczywistości chodzi o liryki Garcilasa. W tym wypadku powołuje się na typową tego rodzaju książkę, którą Święty przeczytał bardzo uważnie. Do tego samego rodzaju literackiego należą wiersze o Pastuszku, Za całą piękność itp.

Pierwotne źródło wierszy jest pochodzenia liryczno-mistycznego. Autor bowiem powtarza je w chwilach przygnębienia i smutku. Strofy te mają w sobie coś ożywczego. Zanim jeszcze on sam przystąpi do pisania do nich komentarza, już czytelnicy zdają sobie sprawę z tego, że wiersze te są czymś więcej aniżeli tylko pobożną literaturą. Zostały bowiem wykorzystane do wyrażenia treści i przeżyć mistycznych .

Wśród poezji Świętego wysuwają się na czoło trzy duże poematy ze względu na liryczną wylewność, subtelne słownictwo i głębię treści teologicznej. Ponieważ stanowią one rodzaj motta do dziel pisanych prozą, dlatego zostaną omówione na właściwym miejscu. Tutaj natomiast przeanalizujemy utwory, które, dlatego że nie otrzymały żadnego komentarza ani nie zostały włączone w całość systemu naukowego, zostały uznane za mniej ważne, a nawet zupełnie zapoznane. Oczywiście, całe piękno, które analiza literacka odkrywa w tych wierszach, nie dorównuje bogactwu, jakie wielkim poematom nadaje oryginalny komentarz autora.

Poematy

Znam dobrze źródło (Que bien sé yo la fonte)

Pełny tytuł tego utworu brzmi: «Śpiew duszy cieszącej się z poznania Boga przez wiarę». Te słowa wyjaśniają nam dwa podstawowe składniki metafory, która już sama przez się jest bardzo przejrzysta: Bóg jest źródłem, a wiara jest nocą. Chodzi w tym wypadku o tajemnicę Trójcy Świętej i Eucharystii, przeżywaną w wierze. Były to dwie tajemnice, do których Święty przez całe życie żywił szczególne nabożeństwo . Wiemy, że jednym z największych cierpień w ciągu miesięcy spędzonych w więzieniu, była niemożność odprawiania mszy św. i przyjmowania Eucharystii. Właśnie w więzieniu komponuje te wersy (1578 r.).

Trzy elementy towarzyszą rozwojowi całego poematu i są obecne w każdej strofie:

1. boska tajemnica (bijące źródło lub któraś z jego właściwości),
2. pewna jej znajomość,
3. na drodze wiary ciemnej (chociaż jest noc).

Podczas gdy refren «chociaż jest noc» zawsze znajduje się na końcu strofy, dwa pozostałe elementy zamieniają się ze sobą miejscami, zachowując jednak rytm. Począwszy od strofy dziesiątej znika wyrażenie «znam dobrze», natomiast źródło i noc powtarzają się do samego końca.

Po tym szczególe poznajemy główny wątek utworu oraz możemy śledzić rozwój akcji na przestrzeni kolejnych dwunastu strof. Następują one po sobie po linii zstępującej: od treści najbardziej ogólnych do konkretnych. Poszczególne etapy tej drogi znaczą strofy, których pierwszy wers mówi o źródle (są to strofy: 2, 10 i 12.

1. faza: «Tamto (aquella) odwieczne źródło» (strofa 2) przywodzi na pamięć oglądanie go (kontemplację) z daleka, skompensowane jedynie pewnością ciemnej wiary. Ta wizja rozciąga się na osiem następnych strof (2-9).

2. faza: «To tutaj odwieczne źródło» (Aqnesta eterna fonte, strofa 10) przybliża nam to źródło prawie do samych warg dzięki stosunkowo niewielkiej zmianie zaimka: «tamto - to tutaj» (aquella - aquesta). To odczucie bliskości jeszcze bardziej zostało podkreślone w drugim wersie: «w tym Żywym Chlebie» (en este vivo pan). Z tego bliskiego już źródła można pić i nasycać się do woli. Dlatego znika wyrażenie «znam dobrze» (bien sé) o zabarwieniu nieco abstrakcyjnym.

3. faza: «To tutaj żywe źródło» (Aquesta viva fonte, strofa 12) stanowi konkluzję i uwieńczenie całego poematu. Jeszcze bardziej zwiększa bliskość źródła i nasycenie duszy. Zamiast «jest ukryto (esta escondida) i «znam dobrze» (bien sé yo) pojawiają się formy wyrażające z/ większym jeszcze realizmem rzeczywistość: to jest to źródło, «którego pragnę» i w tym Chlebie Życia «je widzę».

Symbolika źródła i nocy trwa do samego końca. Źródło nie zostało wyeliminowane przez nowy symbol Chleba Życia. Pomimo wyrażenia «ja je widzę», tak bardzo charakterystycznego dla ostatniej strofy, następuje refren: «chociaż jest noc».

Źródło boskiej tajemnicy swobodnie tryska w ciemności, przepływa przez Eucharystię i nasyca stworzenia, które piją tę wodę pomimo wciąż trwającego mroku. Poemat jest niejako sakramentalizacją chrześcijańskiej tajemnicy: Trójca Święta w Chrystusie, Chrystus w Eucharystii, a Eucharystia w człowieku, któremu daje życie.

Jan w toledańskiej nocy, zasłuchany w szmer rozpryskującego się o skały u stóp klasztornych murów Tagu, wyśpiewał te wspaniałe wersy. Symbolika nocy rozbudza w Janie wrażliwość mistyczną i estetyczną, rozsiewając wokół piękno.

Pastuszek (Un pastorcico)

Właściwy tytuł wyjaśnia: «Jeszcze inne strofy „a lo divino" o Chrystusie i duszy». Jest to więc przeróbka wiersza świeckiego na religijny. Święty jedynie nieco przerobił ostatnią zwrotkę. W ten sposób zmienił intonację, a tym samym sens całego poematu. Nie jest więc on oryginalnym utworem, ale dzięki dokonanej zmianie zyskał wiele na piękności i uzyskał nową perspektywę.

Trzy alegoryczne elementy wiersza: pasterz, pasterka i drzewo symbolizują Chrystusa, duszę i drzewo Krzyża. Krzyż delikatnie rysuje się w tle całego poematu w postaci miłosnej męki, która jednak nie przybiera barw ponurych, cierni czy fizycznego cierpienia. Pomimo to, że poemat jest tak bardzo nasycony liryzmem, nie posiada jednak intensywnej treści mistycznej i teologicznej, takiej jak cztery pozostałe poematy.

Romance

Damaso Alonso zauważa, że św. Jan od Krzyża, jako prawdziwy Hiszpan XVI wieku, musiał być rozmiłowany w romancach. Spotykamy bowiem wiele śladów tego zamiłowania w jego dziełach. W toledańskim więzieniu pisze całą ich serię, jednakże zachowało się z nich zaledwie dziesięć, które znamy.

O. Andrzej od Wcielenia w XVIII wieku wydał o nich nieprzychylny osąd, który na nich zaciążył niekorzystnie: «Uprzedzam - pisał - że romance, jakkolwiek na pewno są jego, odznaczają się pewną chropowatością, a czasem pewną nierównością rytmiczną... Nie wiadomo dlaczego są zbyt proste i ubogie, zupełnie jakby nie wyszły spod tak wielkiego pióra». Wyżej cytowany Damaso Alonso, krytyk literacki, przy tej okazji zauważa: «Poczciwy ojciec widocznie nie mógł wyzbyć się swego nieokiełznanego gustu wieku Oświecenia. Pewnie, że romanc nie można porównywać z pełnymi polotu strofami Pieśni duchowej, Nocy ciemnej czy Żywego płomienia miłości. Pomimo to w swojej surowości i monotonii nie przestają odznaczać się krystaliczną wprost przejrzystością, nieprzystępną dziewiczością i swoistym urokiem. Należą do typu romanc rymowanych, bardzo monotonnych, będących w użyciu od XV wieku w Hiszpanii. Nadal powtarzają pewne zwroty i wyrażenia dawnych pieśniarzy i rybałtów. Na przykład, bardzo często mowa wprost jest w nich wprowadzana przy pomocy stereotypowego wersu: tak oto przemówił, przemówił tymi słowy (de este manera decía), który to zwrot wciąż jeszcze brzmiał w uszach każdego czytelnika romanc».

Poeta poprzedza je krótkim wyjaśnieniem: «Na temat ewangelii In principio erat Verbum (Na początku było Słowo), o Trójcy Przenajświętszej» Opiera się również na ewangelii św. Łukasza o dzieciństwie Pana Jezusa. Od św. Pawła zaś zapożycza alegorię i teologię o Kościele jako oblubienicy i mistycznym ciele Chrystusa.

Szkoda, że romance nie zostały opatrzone prze/ autora komentarzem. Winę za to ponoszą uczniowie św. Jana od Krzyża, którzy nie wymogli na nim tego, gdyż pewnie nie docenili ogromnej wagi zagadnienia. Pierwsze dziewięć romanc, jakkolwiek są osobno ponumerowane, stanowią jednolitą całość. Są czymś w rodzaju następujących po sobie panoramicznych obrazów.

Ogólny schemat odpowiada ekonomii zbawienia, czyli planowi Bożemu konkretnego i stopniowego objawiania się i komunikowania Boga ludzkości na przestrzeni dziejów, aż po ostateczne objawienie się w Chrystusie, kiedy to ludzie staną się dziećmi w Jego Boskim Synu. Kościół staje się sakramentem tego Bożego planu i jednoczącej miłości Chrystusa. Świat został stworzony po to, aby był pałacem Syna Bożego i Jego Oblubienicy - Kościoła.

Bogactwo teologiczne tych strof zostało bardzo mało dotychczas wykorzystane. Nie sądzę, że najważniejszą sprawą jest tu treść teologiczna, jaką mogą one w sobie zawierać. Natomiast faktem brzemiennym w następstwa jest to, że romance zostały napisane zaraz na początku jego pracy pisarskiej, czyli jeszcze przed wielkimi poematami i ich komentarzami. A więc romance zakładają i przedstawiają system głęboko biblijny, oparty na najlepszej teologii dotyczącej Chrystusa i Kościoła. W następstwie tego całe rozumowanie filozoficzne i teologiczno-duchowe wielkich dzieł należy interpretować, mając przed oczyma ten pierwszy i genialny zarys świętojanowego systemu.

Romanca 1: «Na temat ewangelii In principio erat Vecrbum o Trójcy Przenajświętszej. Św. Jan od Krzyża, idąc po linii nakreślonej przez prolog ewangelii św. Jana, poprzez Słowo wynika w wewnętrzne życie Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Ukazuje się więc nam ponadczasowa i wieczna panorama.

Romanca 2: «O udzielaniu się trzech Osób Boskich». W dalszym ciągu opisuje wewnętrzne życie Boga i wewnętrzne udzielanie się Osób Trójcy Świętej. Zarysowuje się pierwszy plan stworzenia: Ojciec znajduje swoje upodobanie tylko w Synu. Dlatego więc, jeśli cośkolwiek stworzy, uczyni to tylko w Synu i będzie ono podobne do Syna.

Romanca 3: «O stworzeniu». Po zatwierdzeniu planu stworzenia Bóg przechodzi do szczegółów realizacji tego zamiaru. Chce On przede wszystkim stworzyć istoty obdarzone rozumem, zdolne do miłowania i poznania cudownych dzieł Bożych, istoty zdolne do uczestniczenia w życiu trynitarnym, zdolne żyć w miłosnym zjednoczeniu z Synem na sposób oblubieńczy. Jest to dialog trynitarny, w którym Ojciec wypowiada dwie pierwsze strofy, a Syn trzy pozostałe. Ojciec pragnie stworzyć Synowi oblubienicę, która będzie miała udział w Jego wdzięku i mocy, w jakie jest wyposażony Syn. Z kolei Syn pragnie mieć oblubienicę, która będzie Mu pomagała wielbić dobroć Ojca. Są to wersy nacechowane olbrzymim ładunkiem mistycznej i teologicznej wrażliwości.

Romanca 4: «Ciąg dalszy (stworzenia). Plan miłości dokonuje się przy pomocy jednego tylko słowa: «A więc, tak niech się stanie (fiat), rzekł Ojciec, / bo Twoja miłość na to zasługuje / i tym jednym słowem, co wyrzekł, / świat został stworzony. Wszechświat jest pałacem oblubienicy, podzielonym na dwa mieszkania: aniołów i ludzi. Miłość tego samego Oblubieńca sprawia, że są oni jedną Jego oblubienicą. Człowiek z tego pierwszego obdarowania wychodzi mniej uprzywilejowany, jako że ludzka natura posiada mniejszą wartość. Ale ta wstępna niekorzystna sytuacja zostaje z nadmiarem nagrodzona przez następne dzieło Oblubieńca. Otóż Bóg-Oblubieniec postanawia stać się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem. Będzie więc przebywał między ludźmi, będzie jadł i pił z nimi, i pozostanie z nimi do końca świata. Wtedy zbierze wszystkich ludzi sprawiedliwych, którzy są członkami ciała oblubienicy, i zaprowadzi ich do Ojca. Tam będą żyć życiem Bożym w jedności z Synem i Ojcem. Tekst jest niezwykle piękny, głęboki i wprost naładowany uczuciem miłości.

Romanca 5: «Ciąg dalszy». Czyżby rozczarowanie? Czy poprzedni plan o zamieszkaniu Boga wśród ludzi byt tylko czczą obietnicą? Bóg daje człowiekowi pragnienia, lecz ich nie spełnia natychmiast. Oblubienica nie wie, kiedy one się spełnią. Tymczasem zaś usycha z tęsknoty i długiego oczekiwania. Stąd wiersz przekłada na ludzki język uczucia i tęsknoty Starego Testamentu z taką intensywnością, że aż wywołują głębokie wzruszenie: «Dlatego ludzie modlitwą, / wzdychaniem i udręką, / łzami i jękiem / we dnie i w nocy Go błagali, / aby zdecydował się wreszcie / stać się ich towarzyszem. / Jedni wołali: O, gdyby za dni naszych / nadeszła ta radość! / Inni zaś prosili: Panie, poślij już wreszcie!...» Prawie we wszystkich wersach rozlegają się echem proroctwa lub inne teksty starotestamentowe. Piękno języka, myśli i uczucia każą zupełnie zapomnieć o monotonii rymów.

Romanca 6: «Ciąg dalszy» romancy i zarazem wykonania planu Bożego. Przedłużające się oczekiwanie dochodzi do zenitu w starym Symeonie: «W ostatnich latach tęsknota niezwykle się nasiliła». Bóg okazuje litość na widok tak wielkiej udręki. Duch Święty daje obietnicę świętemu starcowi, «iż nie ujrzy śmierci, / dopóki nie zobaczy Życia, / co z góry zstępuje».

Romanca 7: «Ciąg dalszy: Wcielenie». Wreszcie wybiła godzina Boża. Od chwili stworzenia człowieka Syn wprawdzie ma już oblubienicę, która Go miłuje i nawzajem jest przez Niego miłowana, «lecz różni się ciałem, / które z Twym prostym bytem nie ma nic wspólnego. / Doskonałej zaś miłości / prawo tego wymaga, / aby kochający stał się podobny do tego, / kogo miłuje, / albowiem im większe jest podobieństwo, / tym większa rozkosz miłości». Stąd więc Wcielenie jest zarazem przyczyną i owocem miłości. Stąd też św. Jan od Krzyża wyprowadził zasadę, powszechnie obowiązującą w jego systemie teologicznym. A więc, «pójdę», mówi Syn, gotowy wziąć na siebie cierpienie swojej oblubienicy, aż po oddanie za nią życia.

Romanca 8: «Ciąg dalszy». Wcielenie wkracza w plany dziejów i czasów ludzkich. Poszerza się trynitamy dialog, w którym obecnie uczestniczą inne osoby: «Wtedy wezwał Bóg archanioła», który ma przekazać Maryi plan Boży. Ona go przyjmuje, i tak się ziszcza Boża tajemnica. «I oto Ten, co miał tylko Ojca, / odtąd i Matkę posiada... / Z tego więc powodu Syn Boży / Człowieczym Synem się zowie».

Romanca 9: «O narodzeniu». Misterium osiąga swój szczyt w objawieniu się Boga ludziom. Plastyczny liryzm, z jakim Święty szkicuje tę scenę, przemienia ją prawie w akcję dramatyczną. Przypomnijmy, z jakim zapałem lubił św. Jan od Krzyża przedstawiać bożonarodzeniowe misterium w tych klasztorach, w których był przełożonym. Poemat składa się z trzech scen, z których jedna jest piękniejsza od drugiej: a) Najpierw Słowo Boże triumfalnie wkracza na świat w objęciach swojej oblubienicy, to jest natury ludzkiej; Jego zaś samego niesie w ramionach «urocza Matka», która składa Go w żłobie «między bydlętami». b) Kontrast: oblubienica, to jest aniołowie i ludzie uroczyście obchodzą te zaręczyny śpiewem i radością, gdy tymczasem Bóg-Oblubieniec leży w twardym żłobie, płacze i szlocha, c) Maryja staje zdumiona na widok tego kontrastu. Dopatruje się w tym jakiejś wielkiej tajemnicy: oto nastąpiła wymiana darów pomiędzy zaręczonymi. Jezus Chrystus, stawszy się człowiekiem, daje nam coś swojego, to jest wesele i radość, gdy tymczasem my ofiarujemy Mu coś typowo naszego, to jest ból i płacz. Chwilami trudno jest opanować wzruszenie, które wywołuje powolna i połączona z rozważaniem lektura tych wersów. Starałem się możliwie zwięźle potraktować romance, ponieważ na obszerniejsze ich omówienie nie pozwala charakter niniejszej pracy. Zasługiwałyby one jednak na obszerniejszy komentarz liryczny i teologiczny.

Romanca 10: «Romanca na temat psalmu Super flumina Babilonis». Psalm mówi o smutku, w jakim jest pogrążony naród izraelski, uprowadzony w niewolę do babilońskiej ziemi. Myśl o Jerozolimie z jednej strony jest tak bolesna, że prawie przyprawia go o śmierć, z drugiej zaś rozbudza w nim nadzieję. «Umierałem w sobie z twojego powodu / i dla ciebie z martwych powstałem, / gdyż pamięć o tobie wracała mi życie / i znów mi je odbierała». Naród wybrany, pomimo usilnych próśb i nalegań wywieranych nań, aby śpiewał pieśni w odległej ziemi wygnania, daje odmowną odpowiedź. Święty, który dotychczas wiernie szedł za duchowym rytmem psalmu, w ostatniej strofie zdecydowanie dystansuje się od niego. Przekleństwo psalmisty, który prosi o to, aby ujrzał dzień pomsty Bożej nad Babilonią i jej dziećmi, roztrzaskanymi o skały, zamienia we wspaniały obraz ocalenia: «... i swoje dzieci, / a także i mnie, co w tobie płakałem, / połączy ze Skalą, którą jest Chrystus, I dla którego cię opuściłem». W zawoalowany sposób przywołuje także na pamięć swoje cierpienia.

Glosy

«Jest czymś charakterystycznym dla naszego zbioru pieśni, że w wielu wypadkach ta sama bukolika, piosenka ludowa czy jakieś motto (czysto ludowe, pół-ludowe lub artystyczne) bywa rozwijane czy głosowane w różnych rytmach i strofach przez bardzo wielu poetów... Jako część tego ostatniego zjawiska rzuca się w oczy i szczególnie odpowiada naszemu celowi to, że te właśnie bukoliki czy motta, które najpierw miały charakter czysto świecki, zostały w pewnej chwili przerobione a lo divino i opatrzone glosami w znaczeniu duchowym».

Glosą nazywa się szereg zwrotek wierszowanych, rozwijających jakiś temat i zbudowanych w taki sposób, że każda z nich w ostatnim wersie lub w paru ostatnich wersach zawiera ich tyle samo, ile zawiera głosowany temat (motto). Ta forma wiersza była często stosowana w Hiszpanii w XVI i XVII wieku.

Wszedłem w nieznane (Entréme donde no supe)

Glosa ta opiewa noc z uwzględnieniem jej charakterystycznego kontrastu, to jest mrocznego światła i świetlistego mroku. Trzeba pamiętać o tym, że w tym wypadku język wyrzeka się symboli i obrazów, a posługuje się słownictwem pojęciowym, jasnym i bezpośrednim do tego stopnia, że gdy wiersz jest płynny czy chwilami harmonijny, wtedy wydaje się nam bardziej podobny do komentarza z dyptyku Droga na Górą Karmel - Noc ciemna aniżeli osobno inspirowanym i napisanym poematem.

Widać w nim, zresztą istniejącą w całym dziele Świętego, walkę o poszukiwanie ludzkiego sposobu wyrażenia mistycznych treści. Kontemplacja otrzymywana w wierze doprowadza go na sam próg tajemnicy. Wprawdzie poznał już wielkie sprawy Boże, ale nie będzie mógł jasno wyrazić tego, co usłyszał. Każda strofa jest nowym wysiłkiem poety, aby uchylić nieco zasłony. W końcu zawsze jest niezadowolony z tego, co powiedział.

Poeta przestrzega pewnego rozwoju tematycznego. Nawet nie wiedząc, jak się to dzieje, dochodzi do zrozumienia wielkich spraw życia wewnętrznego i duchowej samotności. Ta moc duchowego poznania sprawia, że odchodzi od zmysłów i wtedy może się przekonać, jak to wszystko, co dotychczas poznał, jest niczym. To nowe poznanie nie jest owocem ludzkiej mądrości. Owszem, jest czymś zupełnie przeciwnym, jest drogą prowadzącą do zaparcia się samego siebie.

Ostatnia strofa próbuje jeszcze raz nadać konkretny wyraz temu, co poznał: «Ta najwyższa wiedza polega na subtelnym odczuciu Bożej Istoty; jest dziełem Jego łaskawości...»

Żyją nie żyjąc w sobie (Vivo sin vivir en mí)

Także ten temat został opracowany w formie glosy przez św. Teresę od Jezusa. Strofy Świętego są jednak wprost niedościgłe. W odróżnieniu od poprzedniego poematu spotykamy tutaj bardzo mało pojęć, a za to bardzo wiele uczucia. Poeta kontrast doprowadza wprost do paradoksu, paradoks zaś do wirtuozerii. Podaje również wiele niezwykle trafnych wyrażeń.

Wiersz jest stosunkowo łatwy do zrozumienia. Posiadanie własnego i niezależnego życia z dala od Boga przeraża go, co więcej, przyprawia go prawie o śmierć. Różne namiastki Boga, jakie może znaleźć w tym życiu, sprawiają więcej udręki niż zadowolenia. Ku swemu większemu nieszczęściu nie może temu stanowi położyć kresu nawet śmierć, co umożliwiłoby mu żyć w Bogu i skutecznie wyleczyć się z trapiącej go choroby.

Lot miłości (Tras de un amoroso lance)

«Wśród wszystkich pomniejszych utworów poetyckich istnieje jeden, który szczególnie wzrusza. Opiera się on na technice piosenkarskiej, a jego treść jest zwykłą przeróbką a lo divino pół-ludowej piosenki. Gra obrazów tworzy symboliczną alegorię, tak jak to już widzieliśmy w przeanalizowanych przez nas utworach. Uważam, że siła tego utworu tkwi w tym właśnie alegorycznym charakterze. Bardzo często spotykany alegoryzm przy opisywaniu przeżyć mistycznych, czyli erotyk, w gruncie rzeczy mnie osobiście nie zadowala (abstrahując od piękna Pieśni nad pieśniami, Pieśni duchowej czy Żywego plamienia miłości). W alegoryzmie miłosnym mamy zbyt wielkie pozorne podobieństwo, a z drugiej strony, prawdę mówiąc, widzimy zbyt dużą krańcowość, wprost nie do usunięcia, istniejącą pomiędzy osobami, które ze sobą się łączą. Również węzeł, który je łączy, nie może być z niczym porównany. I wtedy to wyobraźnia szuka coraz to nowych porównań, coraz śmielszych obrazów, pozornie wprost niemożliwych, lub też, jeśli ktoś woli, ekstrawaganckich. Szuka obrazów bardziej swobodnych i bardziej krańcowych, połączonych z tęsknotą za jakimś kresem czy szczytem. 1 to właśnie, jak sądzę, nas zadowala i uspokaja, a równocześnie nas pobudza w tej pieśni, opartej na obrazie polowania z sokołem: jastrząb czy sokół w pogodni za zdobyczą... Także i w tym wypadku mamy do czynienia z rodzajem poezji pojęciowej: uczuciowo chłodnej, elementarnej pod względem dramatyczności, niezwykle prostej w budowie, z iście matematyczną dokładnością wyrażającej sprawy niewyrażalne oraz porywającej cały nasz ludzki pęd do wzlotu wzwyż i do sławy».

Tę przydługą wypowiedź przytoczyłem po to, aby ukazać jedną z zalet krótkiego utworu, który próbuje nowej drogi wyrażania przeżyć mistycznych: symboliki wziętej z dziedziny polowania zamiast najczęściej zapożyczanych obrazów z dziedziny erotyki. Ten hymn na cześć nadziei jest głęboko poetyczny.

Tam bowiem, gdzie nie mogła dotrzeć wiedza, po omacku dotarła miłość. Wiele strof na różny sposób podkreśla ten sam kontrast. Dusza ulata gdzieś poza granice horyzontu, ale nawet to jej nie wystarcza. Dopiero miłość jest dla niej ostatecznym bodźcem, dzięki któremu dosięga łup. W tym swoim ustawicznym wznoszeniu się wzwyż traci z oczu drogę i samą zdobycz. Widząc, że próby wzniesienia się wyżej kończą się niepowodzeniem, dusza w końcu ulega rezygnacji i zniechęceniu. Ale oto w tym właśnie pokornym uniżeniu odkrywa nową siłę, która ją wyrzuca na olbrzymią wysokość, gdzie już może dosięgnąć swoją zdobycz. Sekret powodzenia ma swoje źródło w nadziei nadprzyrodzonej, która tyle otrzymuje, ile się spodziewa. Ostatnia strofa zdaje się zapominać o symbolice, a przechodzi do konkretnej rzeczywistości. Zostaje opromieniona pierwszym blaskiem porannego brzasku.

Bez oparcia, a jednak oparty (Sin arrimo y con arrimo)

Mamy tu do czynienia ze słownictwem duchowym i bezpośrednim, bez uciekania się do środków alegorycznych. Jest to utwór krótki i prosty, lecz doskonale skomponowany. Każda z trzech strof odnosi się do jednej z cnót teologalnych, ustawionych w następującym porządku: nadzieja, wiara i miłość.

Dusza czuje się zupełnie wolna od wszelkiego stworzenia, a opiera się na samym tylko Bogu przy pomocy cnoty nadziei. Wprawdzie żyje jeszcze w ciemnościach, lecz jej cierpienie nie jest aż tak wielkie, albowiem poprzez mroki dociera do niej już życie niebieskie. Wszystko zaś to jest dziełem miłości, «która w dobrej i złej mojej doli / wszystko czyni przyjemnym, / a duszę w siebie przemienia».

Za całą piękność (Por toda la hermosura)

Jest to poezja świecka, którą św. Jan od Krzyża prawdopodobnie usłyszał w rozmównicy sióstr karmelitanek albo też znalazł ją w jakimś zbiorze poezji. Piękność jako słowo i pojęcie stanowi swoistą obsesję poety-mistyka. Napotkany czterowiersz rozbudza w nim liryzm i skłania go do napisania glosy. Już raz, przy innej okazji, skłoniło go to do skomponowania ostatnich strof Pieśni duchowej na sam dźwięk słowa: piękność Boga.

Wszelka ludzka piękność nie podoba mu się ani nie przypada do gustu, co więcej, psuje mu tylko smak estetyczny. Szlachetne serce nie zatrzymuje się na tym pierwszym i powierzchownym odczuciu przyjemności, lecz szuka czegoś głębszego i trudniejszego do zdobycia. Ta naturalna skłonność szlachetnego serca, by nie poprzestać na małym, zostaje jeszcze bardziej spotęgowana przez boskie dotknięcie, które zmieniło jego upodobania. Nic ma w tym nic dziwnego, że utracił upodobanie w sprawach ziemskich, albowiem przyczyna tej osobliwej dolegliwości także jest niezwykła. Powód takiego stanu rzeczy jest bardzo prosty: gdy dusza raz zakosztuje Bóstwa, traci zamiłowanie do wszystkiego, co nic jest Bogiem. Nie mamy powodów, by współczuć temu zakochanemu człowiekowi, który w żadnej rzeczy stworzonej nic znajduje zadowolenia, albowiem swoją rozkosz znajduje o wiele głębiej. We wnętrzu swego ducha zażywa już dóbr wiecznych. Ten, kto pragnie z nich korzystać, zawsze stara się dążyć do tych ukrytych wartości. Dlatego nic na świecie nic jest w stanie podbić jego zmysłów czy umysłu, ani też nie da się oczarować żadnym wdziękom lub piękności ziemskiej. Wciąż bowiem dąży do czegoś wyższego, do czegoś, co można znaleźć tylko dzięki szczęśliwemu losowi.

Federico Ruiz Salvador OCD
Św. Jan od Krzyża, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1998

All rights reserved. Publication or distribution of any content from this site is possible only with our permission
© Krakowska Prowincja Karmelitów Bosych 1998-